Recenzja filmu

Generacja C.K.O.D. (2004)
Piotr Szczepański
Wojciech Michalec
Jacek Frąś

Zimny prysznic

Kapela wzorem bohaterów powieści "Radio Armageddon" Jakuba Żulczyka z ambicji bycia głosem pokolenia, antysystemowym wrzaskiem niezadowolonych z otaczającej rzeczywistości młodych ludzi,
Metallica skończyła się na "Kill'em all", Radiohead to pseudointelektualny kicz, po Led Zeppelin nikt nie wymyślił nic oryginalnego, czyli jak śpiewał Grabaż "rock'n'roll umarł, rock jest martwy, stary". Z publicznością o takim podejściu do muzyki musiał zmierzyć się niejeden niekonwencjonalny twórca, szukający własnej drogi muzycznej, łączący style, nie dający się zaszufladkować. Zmuszony radzić sobie z publicznością mieszającą wizerunek sceniczny z prywatnym życiem muzyka. Z podobnymi problemami zmagali się także członkowie polskiego zespołu Cool Kids of Death, o których opowiada dokument Piotra Szczepańskiego pt. "Generacja C.K.O.D.".

Na pierwszy rzut oka nie jest to zbyt "alternatywny" obraz kapeli: stereotypowi "rokendrolowcy" z nieodłącznymi atrybutami w postaci "fajek" i "browców", bluzgający na potęgę, skłonni do bójek z pseudofanami, z wzajemną niechęcią względem policji, kłócący się ze sobą nawzajem. Dokument, który z powodzeniem mógłby zostać puszczany jako przestroga przeciwko Przystankowi Woodstock i innym tego typu masowym imprezom, gdzie sfrustrowana publiczność stanowi realne zagrożenie dla występujących na scenie muzyków. Film z pozoru chaotyczny, sprawiający wrażenie kręconego kamerą z bazaru.

Z czasem jednak gdy poznajemy poszczególnych członków zespołu, zdajemy sobie sprawę, że nie są oni wyłącznie buntownikami bez powodu, ale świadomymi twórcami, a ich teksty posiadają niesamowitą siłę rażenia. Nawiązania basisty Kuby Wandachowicza do własnego artykułu o tzw. Pokoleniu X pt. "Generacja Nic", opublikowanym na łamach "Gazety Wyborczej" w 2002 roku – widoczne w tekstach Cool Kids of Death – stanowią pokoleniowy manifest paradoksalnego zniewolenia w wyzwolonej Polsce. Niespełnione obietnice, brak perspektyw, społeczne zblazowanie, poszukiwanie sensu, przebijają się z niemal każdego, wykrzykiwanego zdania. Kolorytu dodają też wypowiedzi wokalisty Krzysztofa Ostrowskiego, momentami nadpobudliwego, prowokującego widownię i dziennikarzy, z ironicznym uśmieszkiem na ustach potwierdzającego zarzuty o rzekomym pozerstwie i materializmie członków zespołu, udając wraz z nimi żądną pieniędzy kapelę lub autoironicznie śmiejąc się z własnej "rewolucyjności".

Śpiewanie o "butelkach z benzyną i kamieniach" dla ubranej w garnitury publiczności, wywiady, w których nie wypada mówić tego, co się myśli, wyróżnienia za nowe, wspaniałe podejście do muzyki od uśmiechniętej od ucha do ucha pani prezydent. Zespół w pewnej chwili połapał się, o co w tym całym show biznesie chodzi. Zdał sobie sprawę, że między ich pierwotną "misją" a oczekiwaniami wszystkich dookoła pojawiły się spore zgrzyty, stając się niewolnikiem własnych tekstów, zmuszonym do tłumaczenia się fanom z tak prozaicznych i oczywistych kwestii, jak branie pieniędzy za koncerty.

Dokument Szczepańskiego nie tylko ukazuje szeroko rozumianą "karierę" zespołu Cool Kids of Death, lecz przede wszystkim dojrzewanie twórczej i medialnej samoświadomości jego członków. Kapela wzorem bohaterów powieści "Radio Armageddon" Jakuba Żulczyka z ambicji bycia głosem pokolenia, antysystemowym wrzaskiem niezadowolonych z otaczającej rzeczywistości młodych ludzi, stopniowo stawała się częścią przemysłu muzycznego, zmuszona godzić się na różnego rodzaju ustępstwa. Wydaje się jednak, że reżyser doskonale oddał paradoks śpiewania o intelektualnej rewolucji dla półprzytomnych dzieciaków na koncertach typu juwenalia, ukazując pokoleniowe zblazowanie z jeszcze szerszej perspektywy.

Piotr Szczepański podobnie jak Leszek Gnoiński w filmie "Jarocin. Po co wolność", udokumentował wymierające już zjawisko nadmiernej bliskości (dosłownie i w przenośni) muzyków z publicznością oraz zawierzenie fikcyjnemu tworowi, jakim jest muzyczna elitarność i totalna bezkompromisowość członków zespołów. Udała mu się też rzecz niesamowita. Pokazał nie tylko kulisy łódzkiego zespołu Cool Kids of Death, ale przede wszystkim obraz naiwnej, głodnej autentyczności masy, przekraczającej cienką granicę dzielącą fana od antyfana, płynnie przechodzącą od kultu do pogardy względem artysty.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Generacja C.K.O.D." stanowi niebywale wnikliwą obserwację poczynań łódzkiej formacji Cool Kids of Death.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones